Autobus relacji Poznań-Wrocław. Po raz kolejny w tym roku
jadę w kierunki Krobi i Biskupizny. Tym razem opowiedzieć o naszej pracy i
dlaczego zawracaliśmy głowę mieszkańcom przez tyle czasu.
Zdecydowanie nie spodziewałam się, że aż tylu ludzi
przyjdzie nas posłuchać. Z jednej strony wszyscy zaczęliśmy się stresować, ale
z drugiej… to przecież było jak spotkanie z trochę dalszą rodziną.
Dobrze się opowiadało, obserwując znane nam już twarze, pojawiające się na nich uśmiechy, gdy rozpoznali swoje wypowiedzi w prezentacjach i zmarszczenia brwi, gdy ktoś pomylił się przy podpisywaniu zdjęć. Inaczej, gdy zamiast „oni” mówiliśmy „wy”.
Dobrze się opowiadało, obserwując znane nam już twarze, pojawiające się na nich uśmiechy, gdy rozpoznali swoje wypowiedzi w prezentacjach i zmarszczenia brwi, gdy ktoś pomylił się przy podpisywaniu zdjęć. Inaczej, gdy zamiast „oni” mówiliśmy „wy”.
To niezwykłe uczucie, kiedy ludzie poznani przez kilkoma
miesiącami ochoczo ściskają rękę i całują w policzek na przywitanie. Kiedy
mówią, że miło wspominają nasze spotkanie albo wyjmują z kieszeni mały woreczek
z rodzinnymi zdjęciami, którego zapomnieli pokazać podczas wywiadu. Zapraszają
do siebie po raz kolejny, do domu, do wsi, na Biskupiznę.
Bo antropologia to nie tylko zbieranie – historii,
wspomnień, zdjęć, ale też dawanie czegoś w zamian ludziom, którzy zdecydowali
się poświęcić nam swój czas. [Asia]
Fot. Denisa Zarkova i Anna Weronika Brzezińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz