Każdy z nas - badaczy - spotkał się z innymi historiami, a z nich w naszych głowach powstał obraz Biskupizny. Poniżej nasze refleksje:
Biskupizna to właściwie jedna wieś, złożona z kilku. Wszyscy
się znają choćby z widzenia. To piękny, rolniczy region, gdzie wszystkie wioski
otulone są polami kukurydzy, pomidorów i łąkami. To również wspomnienia
najstarszych mieszkańców o barwnych czasach zabaw ludowych. I tańczeniu
wiwatów.
Biskupizna to jedna wielka rodzina. To przywiązanie do
ziemi, ojcowizny i niesamowita serdeczność wobec drugiego – często obcego –
człowieka.
Te obiady u Pani Grażynki!, fot. A. W. Brzezińska
Wydaje się, że Biskupizna to region trochę zamknięty (z
początku), ale przy bliższym spotkaniu okazuje się, że to jedna wielka rodzina.
Życzliwa i gotowa dzielić się swoją wiedza z tymi, którzy wykażą trochę
zainteresowania.
Nie kłamali z tą gościnnością! Do „bazy” zawsze wracałam
najedzona. Biskupianie
dbają o swój teren i starają się żyć we wspólnocie – na imprezach czy zwykłych „posiadówach”.
Mieszkańcy są bardzo pomocni, wszyscy rozmówcy odsyłali mnie do następnych, którzy zwykle czekali na
mnie już przygotowani. I ogromną frajdą było spanie w szkole – emocje jak na
biwakach w podstawówce!
Nasza noclegownia, fot. A. W. Brzezińska
Biskupizna to otwartość – jeszcze w żadnym innym regionie
ludzie nie byli tak serdeczni, bezproblemowi i życzliwi (naprawdę!). Biskupizna
to pracowitość – wszyscy ciężko pracują, ale nikt nie narzeka. I widziałam
więcej pomidorów niż elementów strojów ludowych.
Biskupizna to bogactwo i pomidory. Kolor stroju tak naprawdę
jest od pomidorów, a nie od szat biskupich ;-)
Biskupizna to otwarci i życzliwi mieszkańcy, zaciekawieni
naszymi badaniami i ciekawi ich wyników. W każdej wsi, w każdej rodzinie, w
każdym z naszych rozmówców kryje się tysiące ciekawych historii. Niby takich
samych, niby zwyczajnych, powtarzalnych, ale… osobistych i wartych odkrywania
oraz utrwalania.
Spodziewałam się wielu odmów spotkań z powodu prac polowych i nastawienia "to Wielkopolska, nie Podlasie, tutaj ludzie nie czekają na nas na ławeczkach". Nikt nie odmówił mi rozmowy! No chyba, że nie czuł się kompetentny, bo na przykład mieszka tutaj od niedawna. Z moich rozmówców nie wszyscy mają w domach stroje biskupiańskie. Niektórzy ich wręcz nie znosili, ubierali je bo musieli, bo ktoś im kazał. Była przez kilka dekad swego rodzaju luka w użytkowaniu stroju. Te, które widzimy dziś były albo własnością prababć i pradziadków, albo nowym nabytkiem młodzieży w zespołach regionalnyc.
A to jesteśmy MY! Pamiątkowa fotka wykonana pod starokrobską wiatą, fot. K. Dziubata
Od lewej w II rz.: Marta ze Swarzędza, Asia z Borówca, Hubert z Gniezna, Kasia z Krzyża, Zosia z Nakła
Od lewej w I rz.: Bartek z Poznania, Ewelina z Tarnobrzega, Anna Weronika z Poznania, Karolina ze Wschowy