poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Jaka jest Biskupizna?

Każdy z nas - badaczy - spotkał się z innymi historiami, a z nich w naszych głowach powstał obraz Biskupizny. Poniżej nasze refleksje: 

Biskupizna to właściwie jedna wieś, złożona z kilku. Wszyscy się znają choćby z widzenia. To piękny, rolniczy region, gdzie wszystkie wioski otulone są polami kukurydzy, pomidorów i łąkami. To również wspomnienia najstarszych mieszkańców o barwnych czasach zabaw ludowych. I tańczeniu wiwatów.


Biskupizna to jedna wielka rodzina. To przywiązanie do ziemi, ojcowizny i niesamowita serdeczność wobec drugiego – często obcego – człowieka.


Te obiady u Pani Grażynki!, fot. A. W. Brzezińska


Wydaje się, że Biskupizna to region trochę zamknięty (z początku), ale przy bliższym spotkaniu okazuje się, że to jedna wielka rodzina. Życzliwa i gotowa dzielić się swoją wiedza z tymi, którzy wykażą trochę zainteresowania.



Nie kłamali z tą gościnnością! Do „bazy” zawsze wracałam najedzona. Biskupianie dbają o swój teren i starają się żyć we wspólnocie – na imprezach czy zwykłych „posiadówach”. Mieszkańcy są bardzo pomocni, wszyscy rozmówcy odsyłali  mnie do następnych, którzy zwykle czekali na mnie już przygotowani. I ogromną frajdą było spanie w szkole – emocje jak na biwakach w podstawówce!


 
Nasza noclegownia, fot. A. W. Brzezińska

Biskupizna to otwartość – jeszcze w żadnym innym regionie ludzie nie byli tak serdeczni, bezproblemowi i życzliwi (naprawdę!). Biskupizna to pracowitość – wszyscy ciężko pracują, ale nikt nie narzeka. I widziałam więcej pomidorów niż elementów strojów ludowych.



Biskupizna to bogactwo i pomidory. Kolor stroju tak naprawdę jest od pomidorów, a nie od szat biskupich ;-)



Biskupizna to otwarci i życzliwi mieszkańcy, zaciekawieni naszymi badaniami i ciekawi ich wyników. W każdej wsi, w każdej rodzinie, w każdym z naszych rozmówców kryje się tysiące ciekawych historii. Niby takich samych, niby zwyczajnych, powtarzalnych, ale… osobistych i wartych odkrywania oraz utrwalania. 

Spodziewałam się wielu odmów spotkań z powodu prac polowych i nastawienia "to Wielkopolska, nie Podlasie, tutaj ludzie nie czekają na nas na ławeczkach".  Nikt nie odmówił mi rozmowy! No chyba, że nie czuł się kompetentny, bo na przykład mieszka tutaj od niedawna. Z moich rozmówców nie wszyscy mają w domach stroje biskupiańskie. Niektórzy ich wręcz nie znosili, ubierali je bo musieli, bo ktoś im kazał. Była przez kilka dekad swego rodzaju luka w użytkowaniu stroju. Te, które widzimy dziś były albo własnością prababć i pradziadków, albo nowym nabytkiem młodzieży w zespołach regionalnyc.
 
 
 A to jesteśmy MY! Pamiątkowa fotka wykonana pod starokrobską wiatą, fot. K. Dziubata

Od lewej w II rz.: Marta ze Swarzędza, Asia z Borówca, Hubert z Gniezna, Kasia z Krzyża, Zosia z Nakła
Od lewej w I rz.: Bartek z Poznania, Ewelina z Tarnobrzega, Anna Weronika z Poznania, Karolina ze Wschowy



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz