środa, 24 sierpnia 2016

Sułkowice, Stara Krobia, Posadowo oraz telewizja!


W Sułkowicach [Asia] 
W Sułkowicach Biskupian spotykam już pierwszego dnia. To tradycyjnie ubrana para, choć sukienka panny młodej jest już nieco wyblakła a jaka pana młodego lekko tylko przypomina o kolorze biskupim, jaki zapewne kiedyś miała. Obydwoje patrzą na mnie ze ściany jednego z domów.
Udaje mi się porozmawiać z jego mieszkanką, panią Antoniną, urodzoną w Sułkowicach. Dla niej, Biskupizna to właśnie stroje, które ma namalowane na domu. A także muzyka i tańce. O swoim mężu, niegdyś grającym na dudach mówi „prawdziwy Biskupian”.  Kiedy pytam panią Antoninę o legendy albo opowieści, które mogła usłyszeć od swoich rodziców, odpowiada „Najwyżej jakie piosenki…”, a potem pyta „Dana moja dana nie pójdę za pana, może być taka?”
I od razu zaczyna śpiewać.
W samych Sułkowicach, jak i w całym regionie jest wiele sposobów wyrażania „biskupiańskości”.
Jedni, za najbardziej biskupiańskie uznają stroje, muzykę i tańce.
Inni, urodzeni i wychowani w sercu Biskupizny uciekają od wszelkich przejawów folkloru, ale z dumą mówią o sobie „Biskupianie”.
Jeszcze inni pochodzący z różnych części Polski, choć mieszkają tu przez prawie całe życie twierdzą, że za Biskupian to tylko się przebierali, kiedy sąsiadka użyczała im stroju.

A my właśnie tych wszystkich sposobów szukamy.
 W Sułkowicach, fot. J. Urbańska

 Na szlaku, fot. J. Urbańska

Mural, fot. J. Urbańska


Bo wszyscy Biskupianie to jedna rodzina - Stara Krobia [Marta]


Poniedziałek. Pierwszy dzień w terenie. W Starej Krobi na samym początku skierowałam się do pani Ani. Każdy ją polecał, bo dużo wie, bo lubi rozmawiać. Wchodzę na podwórko. Przedstawiam się, chcę powiedzieć kim jestem i co robię. Nie muszę. Pani Ania i jej koleżanka znakomicie to wiedzą. Bo ksiądz mówił na mszy, że będą etnolodzy, że można z nimi porozmawiać. I sołtys też informował. Wskazała miejsce na ławce, żebym usiadła, to sobie porozmawiamy. I rozmawiałyśmy, zajadając słodkie winogrona z ogródka. Po jakimś czasie przynosi książkę „Biskupiański rok obrzędowy”, żeby pokazać strój biskupiański. „Bo wie Pani, ta dziewczyna na okładce ma źle upięte włosy. Żadnej wsuwki nie powinno być widać. Źle to zrobili”. One wiedzą najlepiej, ponieważ pamiętają Biskupianki, które jeszcze chodziły w strojach ludowych na co dzień i od święta. „Babcia kazała, żeby ją pochować po biskupiańsku, w stroju i w koralach”. Nie tylko ona. Pan Jerzy, następny rozmówca, stwierdził, że dziś prawdziwe korale biskupiańskie można spotkać tylko w Domachowie na cmentarzu.
Oglądamy dalej album. Pani Ania pokazuje kolejne zdjęcia:
- To moja kuzynka. A to mój kuzyn. A to wnuczka, a tam siostry syn. Bo wie Pani, nas dziewiątka rodzeństwa była. Tu na zdjęciu moja najbliższa rodzina. Dzieci i wnuki tylko. - A na zdjęciu doliczyłam się 38 osób.
- A ten zespół z Domachowa?
- A to go zakładał Jan Bzdęga z moją ciocią. Jej córka mieszka w Domachowie, można z nią porozmawiać. To do kogo teraz Pani idzie? Do Marii? Wie Pani, to moja kuzynka. Nasze mamy były siostrami”.
I poszłam do jednej Pani Marii, do drugiej Pani Marii i do Pana Franka. Jak się okazało, wszyscy byli ze sobą blisko spokrewnieni. I nikogo nie musiałam prosić by mnie wpuścił i porozmawiał, ponieważ każdy wiedział, że przyjadą etnolodzy.
Na drugi dzień idę przez wieś do sklepu. W oddali widzę Panią Anię. Podchodzę, żeby się przywitać, a ona wita mnie radośnie: „Dzień dobry! Dokąd Martusia zmierza?. Miło poczuć się chociaż częścią tej wielkiej, biskupiańskiej rodziny.
 Witamy!, fot. M. Machowska

 Kampania pomidorowa, fot. M. Machowska

 Droga do..., fot. M. Machowska

 Duma Starej Krobi, fot. M. Machowska

 Krobski koteł, fot. M. Machowska


W Posadowie [Ewelina] 
W teren wyruszyłam licząc właściwie jedynie na łut szczęścia, że rozmówców znajdę dosłownie na ulicy. Posadowo przywitało mnie iście romantycznym obrazkiem – po obu stronach drogi drzewa, głównie stare, mostki nad małą rzeczką prowadzące do domów i ławeczki. Na jednej z takich ławeczek siedział przyjaźnie wyglądający starszy pan, który rozbudził moją nadzieję, że oto znalazłam rozmówcę. Nie zaskoczyło mnie stwierdzenie, że pan nic nie wie i nie umie ładnie mówić. Zaskoczeniem było to, że postanowił pomóc „pani z Poznania” i bardzo się w tę pomoc zaangażował. Chodziłam więc za panem Stanisławem odwiedzając kolejnych sąsiadów by ostatecznie wyruszyć na poszukiwanie tajemniczego „Pana N.”. Pan N. okazał się być równie sympatycznym i rozmownym człowiekiem, który oczywiście również „nic mi nie powie”. I tak stałam z dwoma panami na ulicy, od pół godziny słuchając opowieści o dawnym Posadowie, Biskupiźnie i o tym, jak się kiedyś ludzie umieli bawić. A także o tym, że (jak się nagle okazało) jeden z panów śpiewa w „Biskupianach”, a drugi gra na harmonii, dudach i wielu innych instrumentach. W końcu Pan N. skapitulował i zaprosił mnie do środka, by pokazać zdjęcia oraz instrumenty. Zaszczycili mnie nawet prywatnym koncertem! I tak po dwóch godzinach przyjemnej rozmowy zostałam odprowadzona przez obu panów niemal pod drzwi mojej kolejnej rozmówczyni, ich koleżanki z zespołu Andzi. Na odchodne zapewnili, że na nadchodzącym festiwalu w Domachowie nauczą mnie, jak się tańczy wiwata i wyrazili chęć zagrania na moim weselu. To się nazywa udany początek badań!
 Droga przez Posadowo, fot. E. Panek

 Informatorzy :-). fot. E. Panek


Telewizja! [Anna Weronika]
Przedwczoraj telefon:
- Co robią państwo na Biskupiźnie? I skąd pomysł, aby tam pojechać? - to Uniwersyteckie Studio Filmowe UAM zainteresowało się naszymi działaniami. Od godziny 12.00 czekaliśmy na nich w szkole w Starej Krobi (naszym miejscu noclegowym i wypadowym), razem z Panem Dyrektorem, paniami prowadzącymi w szkole Izbę Tradycji oraz z Panią Dyrektor Centrum Kultury w Krobi. Bo opowieść o naszych działaniach jest też opowieścią o miejscach i o ludziach, którzy je tworzą. Było zatem o działaniach szkoły, o zespole, o dokumentowaniu folkloru. A potem wspólnie odwiedziliśmy nasze gościnne Informatorki i uchyliliśmy nieco rąbka tajemnicy z cyklu "warsztat badacza terenowego". Pani Agnieszka opowiadała o dożynkach w Starej Krobi, a Pani Joanna opowiedziała o stroju ludowym.
A wieczorem czas na podsumowanie i... praca przy segregowaniu materiału i transkrypcjach.
Badania w toku!
 Tu mieszkamy (i transkrybujemy), fot. A. W. Brzezińska

 Asia udzielająca wywiadu, fot. A. W. Brzezińska

 Pani Agnieszka, Karolina i Asia, fot. A. W. Brzezińska

 Telewizja terenowa!, fot. A. W. Brzezińska

 Pani Joanna i Kasia, fot. A. W. Brzezińska


 
Wieczorne podsumowanie, fot. A. W. Brzezińska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz